Ballada kuchenna

Bawi się w kuchni. W gotowanie. Jakieś garnuszki, łyżeczki, miseczki i takie tam wokoło. I piosenka, w której pojawia się nagle taki, moim zdaniem, dystych:  – No i moje ulubione ubijanie mięsa!

Feminizm przez małe „f”

 Siedzi i coś tam w komputerze grzebie. W ubieranki „gra”. W tym samym czasie Ola karmi Antka, a Robek sprawdza jakieś prace.  Wtem:  – Mamo? Możesz tu podejść na chwilę.  – No akurat w tej chwili nie mogę…  – A może weź dziecko i oddaj ojcu.

Pomysł na szoł

 Iga czymś tam się bawi, za jej plecami Robek trzyma Antka na kolanach. Wtem dziewczynka się odwraca i pyta:   – No coś ty zrobił z tym dzieckiem.  Robek mruczy. Sam do siebie:   – Zrobiłem je.  Niestety nie docenia słuchu swej córki. Gdyż:   – A jak? Pokaż!  

Kwestio-nariusz

 Rozmawia przez telefon. To znaczy – udaje, że rozmawia. Gada, co jej ślina na język przyniesie. Bez przerwy i przez piętnaście minut. W pewnym bierze odech i rzuca do słuchawki zdaniem:  – …i jeszcze w kwestii makaronu… Niestety nie dowiedzieliśmy się na czym polega ta kwestia…

Dialogi fachowców

 W rozmowie uczestniczą – Zatuś i Robek, ostatnie zdanie należy tradycyjnie do Igi:  – I bierzesz kilo kukułek, kroisz każdą na pół i wrzucasz do butelki albo słoika. Zalewasz to i odstawiasz.  – Ale czym zalewasz? Wódką czy spirytusem?  Tu następuję wtrącenie:  – Zalewajką. Pycha.