Surwiwal po przedszkolsku

Wycieczka jest. Do parku Indian.  – Tato, przeczytaj mi, co będzie na obiad?  – Ci, co jadą na wycieczkę mają kiełbaskę z grilla.  – Buuuuuuuuu…  – Ale co jest?  – Bo ja nie lubię zgniłej kiełbasy.  – Nie „zgniła” tylko „z grilla”.  – Uf

Cel

Cel jest banalny, prosty i przyziemny. Zapisywać, co Blantoni mówi. Oczywiście nie każde słowo (bo wiadomo, że mama, tatat, pam…). Bo zaczyna. Bo kartki się gubią. Bo czas zaćmi i niepamięć. I już.

Cykliści. Na krańcu wszechświata

Oglądamy bajkę. „Mój sąsiad Totoro”. Miyazaki, Japonia, wiadomo. I jest scena, że ojciec wiezie córki na rowerze. Jedna stoi na bagażniku, druga siedzi na kierownicy (czy jakoś tak).  Robert:  – No i co? Bez kasków jadą i nic się nie dzieje.  – Japończycy tak mają.

Podpalacz

– Antek, nie drzyj się tak! Chcesz, żebym miała od tego zapalenie ucha?  – Ta… – jedna z dwóch możliwych odpowiedzi. Wybrana raczej losowo.  – No coś ty? Taki jesteś brat? Człowieku! Będzie mi się paliło w uchu!

Słonioc

 – RATUNKU!!!!!!!! – okrzyk z pokoju jest nader dramatyczny.  – Co się stało? – zapytanie z kuchni (niby) nieadekwatnie leniwe. Ale przecież:  – Nic…