Się kapię. Rozuwają się drzwiczki kabiny (dosyć szumna nazwa) i córka się w nich pojawia. I przemawia. Przemawia, przemawia.
– Możesz zamknąć te drzwi. Bo mi zimno – przerywam wywód.
– Jeszcze nie skończyłam mówić.
Pewnie.
Skończy, jak pójdzie spać.
Zacznie natychmiast po przebudzeniu