…pomysł kuratorium, pomysł unieważnienia matur. paniczny” nonsensowny (jak wszystkie zresztą działania z paniki wynikające).
ktoś opublikował w internecie tematy, ktoś je przeczytał, ktoś przygotował sobie ściągi, ktoś ściągnął, kurator się dowiedział i unieważnił, a tysiące uczniów jest teraz rozgoryczonych (jakaś ich część nie ściągała wcale, jakaś znowu ściągała, nic nie wiedząc o internetowym przecieku).
nonsens tej całej sytuacji przejawia się w dwóch co najmniej aspektach:
1) kuratorium powinno przede wszystkim ukarać osobę odpowiedzialną za przeciek, zamiast wszczynać krzyk: „MATURA JEST NIEWAŻNA!”. bo to nie maturzyści są winni, że do tego doszło, ale pracownicy kuratorium właśnie. tymczasem mam wrażenie, że robi wokół całego wydarzenia wiele szumu i hałasu, podczas, gdy osoba winna uniknie konsekwencji (może kogoś zwolnią z pracy, a może tylko przeniosą go na inne stanowisko –znając nasze realia).
po raz kolejny odwraca się naszą uwagę od problemu, daje się nam igrzyska w postaci bardzo medialnych obrazków: maturzyści manifestujący, maturzyści krzyczący, twarde stanowisko kuratorium, negocjacje i tak dalej.
2) czy naprawdę ma sens unieważnianie matur, podczas gdy zrobienie matury w tym kraju nie jest niczym wyjątkowym, ani (niestety) znaczącym?
nie oszukujmy się – zrobienie matury w polsce jest po prostu banalne. Jeśli udało nam się dostać do szkoły średniej, jeśli udało nam się szczęśliwie dotrwać do ostatniej klasy, to napisanie matury jest już tylko formalnością. dlaczego?
wyobraźmy sobie taką sytuację: jest nauczyciel języka polskiego i dopuszczam ucznia do matury. po pierwsze zrobię wszystko, żeby ten uczeń zdał – wszak to, co umie, świadczy w jakiś sposób o mnie. po drugie – jeśli wystawiłem mu ocenę dobrą lub bardzo dobrą, tak też postaram się ocenić jego pracę (chyba, że ewidentnie mi to uniemożliwi), bo jeszcze przyjdzie mi na część pisemną i zbłaźni się, pokaże przed innymi nauczycielami i dyrektorem szkoły, ze tak naprawdę to na wzmiankowaną ocenę nie umie.
jak to zrobić? naprawdę bardzo łatwo. tajemnicą poliszynela jest, że nauczyciele starają się nie zwracać uwagi na ściągających (czasami się kogoś złapie dla przykładu – zwłaszcza jeśli korzysta z nowoczesnych metod ściągania np. telefon komórkowy – z reguły jednak przymyka się oko). polacy nie uważają ściągania za coś złego. czytam na przykład informację o unieważnieniu egzaminu gimnazjalnego (gdzieś w okolicach łomży rzecz się dzieje) ze względu proceduralnych (czyt. nauczyciel rozwiązał test i podał odpowiedzi uczniom). i na co zwraca uwagę dyrektor okręgowej komisji egzaminacyjnej? cytuję: zwróciła uwagę, że nauczyciele czasami tłumaczą się „tradycją”, w sytuacji ujawnienia takiej niedozwolonej pomocy na egzaminie. „nigdzie przez społeczeństwo ściąganie nie jest uznawane za przestępstwo”.
nauczyciel przez cztery lata „prowadzi” ucznia, zżywa się z nim i nie potrafi potem oddzielić prawdy (tego, czego się uczeń nauczył) od swoich pobożnych życzeń. więc albo ściąg nie widzi, albo stara się podpowiedzieć, albo poprawia błędy (słynna sztuczka – „cała klasa pisze jednym długopisem), aż w końcu „ocenia w sposób życzliwy”.
i wciąż obserwuję dużą część moich kolegów/koleżanek po fachu, którzy tak naprawdę nigdy nie chcieli być nauczycielami, a zmusiła ich do tego sytuacja na rynku pracy…
a wszystko to budzi jakiś niesmak. że dzisiaj wykształcenie już nie znaczy tyle co kiedyś, bo tak łatwo je zdobyć. na ściąganych maturach, na płatnych studiach. kiedyś być studentem to było coś. jakiś etos był w tym (to już nie moje czasy niestety). kiedyś ze studentami się liczono, a dziś? kolejna grupka społeczna. grupka ludzi, którzy często nie reprezentują sobą nic poza tym, że bardzo chcą się nazywać magistrami.
może zmiany (tzw. nowe matury) coś tu zmienią. bardzo bym sobie tego życzył, bo dobrze byłoby być leczonym przez lekarza, który studiów nie kupił; dobrze byłoby jeździć samochodem naprawionym prze mechanika, który z przedmiotów zawodowych był bardzo dobry (nie zaś – przepychano go z klasy, żeby się go tylko pozbyć – bo się źle zachowywał); dobrze byłoby…
niestety – przede wszystkim należałoby zmienić mentalność ludzi w tym kraju, a w to raczej trudno mi uwierzyć…
bo przecież łatwiej (tak dla picu) unieważnić matury. żeby myśleli, że to wielka sztuka taką maturę napisać…