…dlaczego jestem przeciwnikiem likwidowania gimnazjów…
Kilka krótkich punktów:
1) Wrzucanie wszystkich uczniów gimnazjum do jednego wora z napisem „patologia” jest cholernie niesprawiedliwe i po prostu ich obraża. Do gimnazjów chodzi tak zwana młodzież trudna i tak zwana wybitna (osobiście spotkałem w nich więcej naprawdę fajnych i mądrych ludzi, niż skończonych cymbałów). Tak jak na każdym innym poziomie nauczania. Co się takiego nagle stanie po tej zmianie? Będziemy mieć do czynienia tylko z geniuszami w klasach siódmych i ósmych?
Niestety, skoro najpierw nakarmiono społeczeństwo wizją szkoły z pseudo-seriali typu „Szkoła”, to teraz łatwo się mu wmówi, że to sami bandyci i młodociane dziwki. Słabe na maksa. I czuję się tym równie mocno obrażony, jak większość ludzi w wieku 13-16 lat (i, oczywiście, ich rodziców).
2) Z drugiej strony, oczywiście, tak – jest to „trudny” wiek. W szkole podstawowej takim pozostanie. I tylko zderzy się go z tymi wszystkimi 6-7-8 latkami (z klas pierwszych, drugich, trzecich). Proszę to sobie zwizualizować.
Poza tym jednak jest to też wiek „bardzo chłonny”. W dobrze wyposażonych (przez ostatnie lata chyba najwięcej kasy właśnie w nie władowano), zatrudniających fachowców gimnazjach, można wyczyniać naprawdę fajne rzeczy.
3) Szkoła jest tylko jednym z elementów wychowania, którego podwaliny i podstawy są w domu. Zmiana systemu nic nie zmieni.
4) Szkoły (budynki) nie są z gumy (wcześniejszy rząd wrzucił do nich chodzących na zmiany sześciolatków, jak teraz się dowali dwoma dodatkowymi rocznikami, to dzieci będą zasuwać, jak ja 25 lat temu – na 13:35).
5) To że wszyscy nauczyciele z gimnazjów będą mieć pracę to nieprawda (tak, oczywiście, tego też się boję). Zwłaszcza, że padła liczba 100.000.
6) Wiem, że nie powinno się oszczędzać na edukacji, ale koszt będzie taki (podobnie jak „pińcet na dziecko”, które to pieniądze bez wahania i ochoczo pobiorę), że wszyscy i dość mocno odczujemy to w podatkach.
7) Coś o czym chyba zapomniano: na studiach „nauczycielskich” przygotowuje się studentów, do aktualnego systemu nauczania. I zaraz się okaże, że ci młodzi, pełni zapału, przygotowani i wykształceni ludzie, są jedynie młodzi i pełni zapału. Ale przygotowani do ULEPSZANIA rzeczonego systemu już nie.
8) Tak naprawdę to nie jest rozwiązywanie problemu, a czysty populizm.
9) Osobiste: moja córka bardzo się cieszyła, że pójdzie do gimnazjum „plastycznego”. No to teraz już nie pójdzie.
10) Edytowane: Podobno duża grupa ludzi, opowiadających się za likwidacją, to rodzice, którzy mają dzieci w tym wieku. I zastanawiam się, czy przy innym systemie byliby za zlikwidowaniem klasy siódmej i ósmej?
11) Dodane dnia drugiego: Może lepiej by było po prostu zmniejszyć liczebność gimnazjalnych klas (tutaj jakoś nagle pieniądze mają znaczenie), scalić podstawę programową na wszystkich poziomach nauczania (to się już dzieje) i konsekwentnie ją realizować (w ten sposób, żeby uczeń nie „poznawał” setny raz porządku jońskiego i doryckiego, wiedział natomiast, co wydarzyło się w Polsce po roku 1945).
Najbardziej mnie słabią argumenty „a jak ja chodziłem do podstawówki i było osiem klas, to było lepiej”. Nie było. Było inaczej. Tak samo, jak nie było lepszej młodzieży. Była inna.
Świat (a zatem ludzie) się zmienia. Następne pokolenia też będą inne. I jakiś mądry powie wtedy, że „panie, na początku XXI wieku w gimnazjach, to była fantastyczna młodzież, nie to co teraz…”