…ktoś zapytał mnie ostatnio, że o co chodzi z tymi sześciolatkami, przecież to żaden problem i w ogóle. w innych krajach tak jest i dobrze.
…otóż nie wiem, jak jest w innych krajach, ale wiem za to, że to wcale nie jest dobrze.
…pomijam fakt, że nikt (na czele z niejakim premierem) nie wie, po co jest ta reforma i ta zmiana. jaki jest jej cel i powód (jak się już pominie słynne wcześniejsze płacenie zusowi). że jak niejakiego premiera zapytali, to jąkał się i dukał. że sobie coś po prostu wymyślili i (tradycyjny polski) chuj.
…pomijam fakt, że mi się wszystko wywraca w środku, jak słyszę, że szkoły są przygotowane. bo nie są. na nic zresztą. bo słyszałem ostatnio, jak jedna pani dyrektor powiedziała, że nie ma się czym przejmować, bo jak coś – to ona zatrudni panie przedszkolanki, a poza tym jaki to jest problem – „przecież oni [dzieci] mają się do października czy listopada nauczyć liczyć do trzech”.
…no to skoro tak, to czemu nie mogę z tymi przedszkolankami zostać w swoim przedszkolu i robić wiele więcej ciekawszych rzeczy? i czy tylko rodzice wiedzą, że sześcio-, pięcio-, czterolatki nie muszą uczyć się liczyć do trzech?! czy nikt inny nie wie? czy udaje, że nie wie? to może ci rodzice wyślą dzieci do szkoły w okolicach grudnia? przynajmniej się nie będą w tym czasie nudzić.
…nie pomijam faktu, który do mnie nadszedł, jak oglądałem zakończenie roku w najlepszym przedszkolu w mieście. Antek i pięcioletnia część grupy zostaje, ale większa drużyna idzie od września do szkoły. nie mogłem i nie mogę sobie tego wyobrazić. tak zwyczajnie i po ludzku. bo to naprawdę takie jeszcze małe dzieci są. które nie mówią „sz”, „cz”, „r”. które są zabawne i (moja obserwacja z zewnątrz) jakieś takie dobre i otwarte. nieskażone. jeszcze!
…które chcą się bawić i ruszać, a nie uczyć się literek i siedzenia w ławce. może, gdyby było tak jak w Skandynawii (kolega mi mówił), że, kiedy tylko jest możliwość, pani zabiera dzieci na dwór i tam się uczą (na przykład liczą drzewa). ale nie tu, gdzie od pierwszej klasy podstawówki do ostatniego roku studiów mamy do czynienia ze społecznością siedzącą. iluż licealistów nie daje rady!
…to teraz sobie wyobrażam tę ekipę z grupy „motylki”, jak przez 45 minut patrzy na tablicę i na panią. i wyobrażam sobie też panią, która szału sporego dostaje, bo musi ich okiełznać. nie to że chce! najczęściej twierdzi, że to bez sensu, ale musi. system od niej wymaga.
…naprawdę mocno odczułem i przeżyłem to, że się tym wszystkim dzieciom odbiera coś fajnego. że mogłyby spędzić ten rok dużo lepiej i bardziej byłoby to dla nich rozwijające. jestem przekonany.
…najgorsze jest to, że nikomu (oczywiście poza tymi, którzy posiadają realną władzę) specjalnie nie zależy, żeby sześciolatki do szkoły szły. spotkałem kilku rodziców, którym jest to obojętne, nie przeszkadza i może być. ale nie spotkałem nikogo, kto by się specjalnie upierał i protestowałby, gdyby z pomysłu się wycofano.
…tyle tylko, że (bez żadnych mądrych, logicznych i sensownych przesłanek) nasi władcy (bo jak ktoś nie słucha, co do niego mówi lud, to nie jest żadnym demokratycznie wybranym rządem, a z władcą mi się kojarzy) nie chcą popuścić ani o milimetr.
…a my, głupcy, próbujemy jeszcze z nimi rozmawiać, pisać pisma i petycje, odwoływać się do rozsądku i walczyć na drodze prawnej.
…głupi jesteśmy. głupsi od naszych dziadków.
…ale gorszy od naszej głupoty jest fakt, że (choćbyśmy nie wiem, jak bardzo nie chcieli) wszystko prowadzi do tego, że następne pokolenia będą jeszcze głupsze…