…a jak w zeszłym tygodniu byłem rano (czyli koło 7/8) z psem i wszedłem po masło do marketu, co go mam pod blokiem, to okazało się, że klientelę stanowią WYŁĄCZNIE faceci.
…miotali się po tym sklepie i niezbyt wiedzieli, co gdzie jest, a ich finałowym i popisowym zakupem były stojące przy kasie tulipany. i już wiedziałem, że to 8. marca…
…choć chwilę potem trochę mnie zdezorientował jeden pan, który prócz ciętych o poranku kwiatów rosą obsypanych, miał zamiar – jak wynikało z zawartości koszyka – uszczęśliwić swoją wybrankę jajecznicą ze szczypiorkiem (prawdopodobnie podaną do łóżka). fajnie, ładnie. raz w roku to można…
…zdarzyło się bowiem tak, że czynna była tylko jedna kasa i zrobiła się mała, ale za to wypełniona testosteronem, kolejka. i jak pani przyszła otworzyć kasę drugą, pan zrugał ją tak koncertowo, że dawno czegoś takiego nie słyszałem. ale to potwornie. bo on chce żonie, kurwa, niespodziankę zrobić, bo ją bardzo kocha, bo jest dzień kobiet, a tu może nie zdążyć, zanim „jego kobieta” się obudzi, bo baba się wlecze z otwarciem kasy, a jest przecież w pracy, a w pracy to się pracuje, a nie opierdala nad kawami i wśród plotek. mniej więcej. ta najgorsza klasyka gatunku…
…i nigdy nie wiem, co mam zrobić w takich sytuacjach. i jest mi tak bardzo wtedy wstyd. i nie mam refleksu i zachowuję się jak połączenie zadziwionego półgłówka i tchórza. stoję tylko z pół-otwartymi ustami (debilizm), się patrzę (niedowierzanie) i nie nie robię (tchórzostwo). i tym razem było dokładnie według receptury. i jeszcze ten wstyd…
…i jak pan (a trwało to bardzo krótko wszystko) sobie poszedł, wróciłem do regału z nabiałem, odłożyłem masło na półkę i wyszedłem takim, sposobem, żeby nie mieć kontaktu.
…z nikim…