…padło takie pytanie, czy matka musi poświęcać wszystko dziecku. że czy nie może wychodzić nigdzie, prowadzić życia towarzyskiego?
…pytanie moim zdaniem głupie. niedzisiejsze. pytanie o kondycję ojców raczej niż matek.
…bo, skoro pada, oznacza, że wciąż istnieje ten problem. że faceci są od dzieci robienia, a potem dorabiania się pieniędzy i przedmiotów, a skoro tak, to należy im się nagroda w postaci odpoczynku od słynnej prozy życia (czyt. mogą iść i nachlać się z kumplami, uprawiać sport, nie poświęcać się).
…myślę sobie, że dzieci są zarówno szczęściem, jak i poświęceniem właśnie. pewnych rzeczy nie jestem w stanie zrobić, przynajmniej tymczasem są dla mnie na przykład nieosiągalne dalekie podróże i wyprawy. nie mogę dla kaprysu wyjść sobie nagle z domu i wrócić po dniach trzech. większość rzeczy muszę, niestety, planować z wyprzedzeniem, spontaniczność działania tymczasem odwieszona na kołek. nie zazdroszczę, nie żałuję. mam coś innego. mogę zobaczyć radość igieły, bo spadł śnieg (ktoś się cieszy prócz dzieci i narciarzy, ewentualnie dzieci narciarzy?). mogę potrzymać antoniego za rękę, kiedy płacze w nocy i poczuć ulgę, że się uspokoił albo śmiać się, patrząc jak tańczy. mogę mieć pewność, że istnieje miłość bezwarunkowa. i tak dalej (kończę, bo wpadnę w przez wszystkich uwielbiany patos).
…w każdym razie – nie widzę powodów, dla którego matka czy ojciec mieliby z powodu dzieci swych rezygnować z życia. bo, pomijając całą resztę, jeśli zrezygnuje, to co pokaże dziecku wspomnianemu poza swoim poświęceniem? przekaże tylko pałeczkę określonych wzorców i zachowań.
…jednego, co najmniej, nie rozumiem – dlaczego wciąż jest to taki probelm? dlaczego pytanie brzmi „czemu matka”, a nie „czemu ojciec”? przecież to nie jeden a dwoje ludzi decyduje się wprowadzić do swojego życia element poświęcenia. przeciez to tylko kwestia pewnego się dogadania, dbania o siebie, myślenia czasem o drugim człowieku. nic więcej.
…w piątek wychodzę na knajping, a ty możesz iść w sobotę. wstałabyś dzisiaj, a ja pośpię dłużej, ok? jutro zrobimy na odwrót. takie to jest trudne?
…inaczej rzecz ma się z wyjściami wspólnymi,.zwłaszcza jeśli nie ma w okolicy kogoś, kto pomoże (mamy, taty, babci, dziadka, siostry, śfagra) i przypilnuje. wtedy głupie kino może urosnąć do rangi WYDARZENIA. żeby nie przedłużać i nie przynudzać – nie wierzę, że w dzisiejszych czasach ktokolwiek (czy to kobieta czy mężczyzna) musi być przywiązany łańcuchem dzieci do kuchni, zakupów, wycierania obesranych dup* i zasmarkanych nosów. jeśli tak się dzieje, to sam na to pozwolił. sobie, partnerowi, środowisku, jakimś idiotycznym (wypracowanym przez pokolenia naszych prababć i pradziadków) wyobrażeniom o roli kobiet i mężczyzn w życiu w ogóle.
…a skoro tak, niech nie narzeka. tym bardziej, że poświęcenie bez narzekania przestaje być poświęceniem.
* akurat ta akcja się rozgrywa za moimi plecami w tej chwili. Ola zmienia pieluchę, podczas gdy ja bezczelnie piszę sobie jakąś nikomu niepotrzebną notkę. straszne!