…czas komunii. pierwszych. jak co roku słyszę wokół te same jęki i narzekania. zazwyczaj mamuś komunistów pierwszych.
…bo spora ich część najzwyczajniej w świecie jest wkurwiona. że tyle to kosztuje, że im się nie chce, że są już tym wszystkim zmęczone, że ci goście, że nie wiedzą czy w knajpie czy w domu, że, jak będzie padało, to te ubrania (białe, nowe, drogie) zaraz się uwalą i uświnią, że (po prostu najchętniej to by nic nie wyprawiały).
…no to po co wyprawiają? – zadaję pytanie i udzielam równocześnie odpowiedzie (subiektywnej, ale duże jest prawdopodobieństwo, że prawdziwej):
bo tak wypada, zwyczaj jest taki, co rodzina i ludzie powiedzą.
…nie znoszę. tego zakłamania, hipokryzji i robienia czegoś, bo wypada. tak, zdaję sobie sprawy, że większość mieszkańców tego kraju to, podobno, katolicy. że ci katolicy mają swoje obrzędy, obyczaje, wierzenia i, bez względu co na ten temat sądzę, staram się je szanować. tego jednak szanować nie mogę, nie umiem i nie chcę. o co w tym wszystkim bowiem chodzi? miało być przeżycie religijne, miała jakaś inicjacja (wszak ta pierwsza komunia, to po prostu dopuszczenie do kolejnego stopnia wtajemniczenia), a zrobiło się ogólnopolskie święto hipokryzji (oczywiście cały czas mowa o dorosłych, nie dzieciach) i udawania.
…najgorsze jest to, że chyba nikt tego nie zatrzyma. idiotyczny ten obyczaj przekazywany będzię pokoleniom następnym. kultywują go przecież ludzie w moim wieku, ludzie młodsi i ich dzieci będą tak samo przeklinać i zrzymać się na komunie swoich dzieci.
…równocześnie nie doszukiwałbym się tu winy kościoła (choć coraz częściej i, niestety?, coraz bardziej radykalnie, odcinam się od tej instytucji i stwierdzam, że jest najzwyczajniej w świecie szkodliwa), tylko bezmyślnych i małych jego wyznawców.
…nie. nie wyprawię komunii swoim dzieciom. nie, nie ochrzczę swoich dzieci. nie, nie wezmę kościelnego ślubu (choć ładny). nie widzę takiej potrzeby! nie wierzę w to, co mówi się w kościele, nie żyję zgodnie z jego kalendarzem (trzymam się siedmiu przykazań i myślę, że to wystarczy, to najważniejsze). za zwykłe oszustwo (względem samego siebie) uważam życie zgodnie z doktrynami kościoła ludzi, którzy w kościół, a często i w boga (bo jednak rozdzielmy te sprawy) nie wierzą. większość z nich robi bowiem te wszystkie rzeczy dla świętego (sic!) spokoju. bo tak trzeba, bo tak jest od zawsze, bo matka, ciotka, babka będą krzywo patrzeć.
…a gdzie życie w zgodzie z samym sobą? gdzie „ja” i tego „ja” poglądy? brak.
…a kiedy nie ma w człowieku „ja”, kiedy nie ma samego siebie, nie ma człowieka. to jak w tej sytuacji, może się w nim znaleźć miejsce dla boga?
- wiem, wiem, nie jestem odkrywczy. piszę, bo lubię czasem ubierać w słowo napisane własne myśli. i już…