…podręcznik do HiT-u. Wszędzie. Gdzie się okiem nie rzuci. Albo uchem…
…i nagle wszyscy się obudzili. Od obywateli, aktywistów, przez związkowców, radnych, burmistrzów po prezydentów miast. ”Zakazać. U nas nie będzie.”
Co prawda nie czytaliśmy, bo nie będziemy za to coś (a jest to dziadostwo totalne, no nie oszukujmy się) płacić, ale nie będzie nikt nam młodzieży indoktrynował (zgoda, jest to haniebne i niedopuszczalne!). Jak te baby z różańcami protestujące pod kinami przeciwko filmowi, którego nie widziały, ale w radyju powiedzieli, że zgnilizna. No, ale to na marginesie…
Gdyż podstawowe problemy widzę dwa. Po pierwsze NIKT nie może nauczycielowi/nauczycielce narzucić, ani zakazać jakiegokolwiek podręcznika przez ministerstwo dopuszczonego do użytku. Jest to jego suwerenna decyzja i wybór (podkreślam, że wyborem jest też możliwość niekorzystania z ŻADNEGO podręcznika).
Po drugie – istotniejsze: naprawdę wydaje Wam się, że to jest główny problem polskiej edukacji? Że nieużywanie jakiegoś chujowego podręcznika rozwiąże jej problemy? Czy zajrzeliście do innych podręczników? Czy wiecie, że na przykład wiele elementów matematyki na poziomie podstawowym dziś, to jest matematyka na poziomie rozszerzonym dwa, czy trzy lata temu, a godzin matematyki jakoś nie przybyło? Czy czytaliście encykliki papieskie albo wiersze Wencla zawarte w podręcznikach i podstawach programowych? Czy ktoś z Was zajrzał kiedyś do podręcznika WDŻ?
Gdzie byliście/gdzie jesteście, kiedy:
– osoby uczące się mierzą się z lękami i stresem związanym ze szkołą?
– szkoły systemowo (ach, znowu te statuty, które obowiązują wszystkich, podczas gdy podręcznik jest dobrowolny) naruszają dla swoich potrzeb prawo? Znowu te średnie (ważone), te obniżone zachowania za strój, ta cała siatka nakazów i zakazów, które funkcjonują w placówkach oświatowych i chyba nigdzie indziej?
– osób uczących się jest w klasach więcej, niż krzeseł?
– kiedy rodzice lamentują, że nauczyciel/ka się drze i jeździ po ich dzieciach, jak po burej suce, a oni nic nie mogą z tym zrobić?
– kiedy nikt nie dba o rozwój i edukację nauczycieli, którzy bardzo często mentalnie i metodycznie wciąż tkwią w XIX wieku? A przecież uczą ludzi myślących i czujących inaczej niż sto lat temu. Kiedy są oni zostawieni sami sobie i traktowani, jak zło konieczne, więc wielu z nich leci na oparach empatii, a wielu już od dawna jej w sobie nie ma (lub nigdy nie miało)?
– kiedy się na tych (wszystkich bez wyjątku) nauczycielach wiesza psy?
– kiedy budynki szkolne się sypią, bo przecież remontami szkół wyborów się nie wygrywa?
– kiedy programy są przeładowane, dzieci i młodzież nie wytrzymują presji rankingów i wyścigów, depresja przechodzi w rozmiary epidemiczne, skala samobójstw jest PRZERAŻAJĄCA?
Gdzie jesteście, kiedy mnóstwo innych naprawdę o wiele bardziej gorszących (ale mniej medialnych niż jakiś podręcznik) rzeczy w polskich szkołach się rozgrywa?
Gdzie, do chuja wafla, jest Wasza reakcja?! Zakażecie(he he) albo pochwalicie się, że jakiegoś podręcznika w Waszym mieście, gminie, szkole nie ma i to rozwiąże wszystkie problemy…
Śnijcie dalej o tematach zastępczych, a może wreszcie polski system oświaty runie. Ostatnia prosta…
(zdjęcie prawdopodobnie bez związku, ale bardzo je lubię)