Krótko i na trzy
1) Nie nauczyłem się, dajmy na to, tabliczki mnożenia na poniedziałek, dostałem jedynkę, ale nauczyłem się na piątek i poprawiłem na bardzo dobry. Wyciągnięto średnią. Otrzymuję informację, że tabliczkę mnożenia opanowałem w stopniu dostatecznym. Naprawdę?
2) Chodzę do szkoły, mam elegancką frekwencję – dostaję te piątki szóstki za aktywność, ale mają wagę 1. Wszak to tylko aktywność.
Na testach idzie mi gorzej. Waga 1000. Bo to KLASÓWKA, najważniejsza sprawa, test!
Staram się, daję z siebie ile mogę, ale ta średnia ważona, średnia ocen. I znowu na koniec ta dwója, trója maks.
Motywacja na wysokim levelu…
3) Jestem w ósmej klasie, moich rodziców nie stać na korepetycje (wiecie, że w Finlandii korepetycje są ZAKAZANE?), a ja naprawdę średnio kumam polski/matmę/angielski (niepotrzebne skreślić). Moja nauczycielka to kosa i trudno dostać nawet tróję.
Moja koleżanka ma kupę siana, a poza tym jej nauczyciel rozdaje te piątki na prawo i lewo. Moja średnia na koniec ósmej klasy to trzy zero, ona ma świadectwo z paskiem. Wjeżdża rekrutacja do szkoły średniej. Idę, gdzie mnie przyjmą, ona wybiera według uznania.
Zajebista sprawiedliwość społeczna…
To pokażcie mi ten zapis w Ustawie o systemie oświaty (dla ułatwienia podpowiadam artykuł 44), z którego miałoby wynikać, że ocenę na koniec roku szkolnego wystawia się na podstawie liczonej librusem średniej/średniej ważonej, a zjem pasek ze swoich crocsów i odszczekam słowa, że średnia/średnia ważona i liczenie oceny końcowej przy pomocy algorytmu nie są wspierające, są niesprawiedliwe oraz niekoniecznie zgodne z prawem.
Zdjęcie Dopamina Lab