Postanowiliśmy z Olą wygrać konkurs „Wysokich Obcasów” i zgarnąć sokowirówkę (trzeba im było złożyć życzenia), ale ponieważ przekroczyliśmy limit znaków niemal trzykrotnie, nic z tego raczej nie będzie.
Jednakże – aby czas nie zaćmił i niepamięć – oto nasza historia…
„Czasem do wyznania potrzebna jest spowiedź, czasem policja, czasem wystarczy impuls w postaci konkursu. Za co z całego serca Wam dziękuję i życzę, abyście ciągle nieśli Ludziom możliwości rozwoju, a przede wszystkim wsparcie i nadzieję na lepsze jutro. Jak to ma miejsce w moim wypadku.
Otóż…
….moja Żona jest morderczynią. Zimną i bezwzględną, choć nie pozbawioną emocji. Które ujawniają się u niej chwilę po dokonaniu kolejnego zabójstwa, a ich emanację słychać je w całym domu. Pozwolę sobie nie przytoczyć bezpośrednio, bo nie przechodzą mi przez gardło, nie nadają się do czytania, a już na pewno nie do druku.
W ciągu ostatnich sześciu miesięcy moja Ukochana Ola z zimną krwią oraz bez skrupułów zamordowała pięć sokowirówek, których szczątki skrzętnie pakowała w plastikowe worki i pod osłoną nocy kazała mi wyrzucać je do kosza na plastik. I kiedy ja byłem jeszcze pod śmietnikiem, sięgała – także ochoczo i skrupułów pozbawiona – do naszego konta i kupowała następną. Daję słowo, nie zmyślam, tak było. I dzieje się nadal.
Wydaje mi się, że od marca Żona funkcjonuje niemal jak w amoku i robi jakieś dwa litry soku dziennie (niemal ze wszystkiego, choć króluje marchewka ora imbir – ten ostatni w bardzo dużych ilościach), które potem wypija, co prawdopodobnie daje jej siłę do robienia soków następnych i równoczesnego niszczenia kolejnych urządzeń. Koło się zamyka.
Wielokrotnie powtarzałem – „Kochanie, kupmy jakąś droższą i porządniejszą. Jeśli nie zarżniesz jej w pół roku, to i tak się opłaca, pomijam fakt, że już za chwilę nie będzie nas stać na warzywa i owoce, więc co sobie zrobisz z kolejną?”. Za każdym razem odpowiadała, że po pierwsze dajmy szansę jeszcze takiemu, a takiemu modelowi, a po drugie na droższą nas zwyczajnie nie stać (warto zaznaczyć, że oboje jesteśmy nauczycielami). Tym sposobem wydaliśmy już na sokowirówki tyle, że spokojnie stać by nas było na droższy model, ale jakoś żadne z nas nie wpadło wcześniej na to, żeby to przeliczyć (warto dodać, że jesteśmy polonistami), a teraz już jest za późno. Kolejny zamknięty obieg.
Podsumowując i wracając do życzeń – wyciskarka wysokoobrotowa, której parametry przejrzałem w Internecie i wydają się wyglądać obiecująco, jest nam naprawdę bardzo potrzebna i być może uratuje nasze małżeństwo (czasami naprawdę mam już dosyć ukrywania tych zwłok i pobłażliwych spojrzeń sąsiadów napotykanych w windzie i nieopodal śmietnika), a już na pewno naszych kieszeni. Oraz wreszcie usatysfakcjonuje moją Żonę.
Życzę Wam z całej mocy, abyście nadal pochylali się nad ludzkimi problemami, dbali o ekologię (pamiętajmy o produkowanych przez nas elektroplastikowych śmieciach) i nieśli swoim Czytelniczkom i Czytelnikom radość i nadzieję.
Z poważaniem
Robert
P.S. Doskonale zdaję sobie sprawę, jak brzmi wyznanie, ale najgorsze jest w nim to, że wszystko, co napisałem jest prawdą…