(z góry przepraszam za chaos i elementy patosu, ale jest we mnie dużo emocji)
Rzygacie już strajkiem nauczycieli?
Nie rzygajcie…
Jeszcze trwa…
…i naprawdę wcale nie jest fajnie…
Tak, siedzimy sobie teraz w ciepłych szkołach, dyskutujemy, wymieniamy się poglądami, gramy w szachy i inne gry planszowe, oglądamy filmy (dzisiaj „Kler”), pijemy kawy i jemy ciasta, śmieszkujemy, czytamy książki, śledzimy informacje, kolega przyniósł rzutki… Utyskujemy na to, że rząd ma nas w nosie, bo przecież nie jesteśmy TYM elektoratem. Dyskutujemy o kondycji polskiej edukacji (nie mylić z zarobkami, bo wyobraźcie sobie, że o tym akurat jest najmniej).
Przede wszystkim jednak mocno się nudzimy. I patrzymy na puste klasy i korytarze.
Tak, co prawda minęły dopiero dwa dni strajku (dziś i tak by lekcji nie było, bo egzaminy), ale po prostu jest mi tutaj dosyć smutno. Tak po ludzku. I pusto. Mimo, że jestem w świetnym towarzystwie, wśród Ludzi, których zwyczajnie lubię…
…bo przecież sens mojej pracy jest zupełnie gdzie indziej… I nie polega na siedzeniu w pustej w klasie.
Ale tak, tęskni mi się za moimi Uczniami, za dyskusjami z nimi, sporami i przekazywaniu sobie nawzajem (bo to zawsze jest proces dwubiegunowy) wiedzy. Ktoś zaraz powie, że przesadzam…
Albo że przecież mam dwa miesiące wakacji, że pracuję 3 godziny dziennie (ktoś wyskoczy z gadką o Broniarzu). Darujcie sobie. Wylano na mnie ostatnio tyle pomyj, że po mnie spływa i nie reaguję. To jest mój wpis emocjonalny (i na pewno górnolotny) i nie próbujecie mi go w jakikolwiek sposób zakłócić. Strata czasu…
Prawda jest bowiem taka, że brakuje mi właśnie tego momentu, w którym wchodzę do klasy i mam tylko zarys tego, co się zaraz wydarzy, ale do końca przecież nigdy nie wiem.
Fajnie by było w poniedziałek i wczoraj zobaczyć swoich Uczniów i pogadać o literaturze. Podróżować…
Uczniów, którzy – wiem to – mnie wspierają i stanowią siłę napędową mojego działania. Nadają mu sens. I których uwielbiam, pobieram na maksa.
Nie lubię martyrologizowania tego zawodu. Spełniam się w nim i jestem szczęśliwy. Naprawdę niewiele narzekam…
…choć teraz to mi się autentycznie chce płakać…
Nie wiem, ile nasz strajk potrwa. Wiem, że wcale nam się to nie podoba, ale nie możemy przecież zgodzić się i pozwolić, żeby ktokolwiek nami pomiatał. Dlatego staram się lekceważyć te wszystkie komentarze. Wyrzućcie telewizory. TVP KŁAMIE. To fakt. Przecież wiecie, że, jeśli się teraz poddamy (nie jesteśmy pod ostrzałem, czołgi nie stoją pod szkołami, mamy za sobą dużo więcej Ludzi, niż trąbią w internetach), będzie jeszcze gorzej. Dojdzie do tego – uzasadniony wtedy – epitet o tchórzostwie i miękkich… …wiadomo czym…
Na pocieszenie przytoczę podsłuchaną dziś w porannym sklepie wypowiedź dwóch młodych gości, którzy kupowali sobie śniadanie do pracy:
– …przecież mają dwa miesiące wakacji! – i już sobie myślę, że zaraz popłyną dalej, ale słyszę takie zdanie:
– No, ale, kurwa, przez pozostałe 10 miesięcy siedzą z takimi kolesiami, jak my byliśmy kilka lat temu…
– No tak… …to już nic…