…wychodzę na dwór. w jakichś tam celach. na parterze drzwi otwarte – też się gdzieś sąsiedztwo wybiera. i pies im między nogami – „smyr!” – i za mną do otwartych drzwi od klatki pcha się. na to jegoż pan z mieszanką pretensji, smutku i wyrzutu odzywa się tak:
– a to sobie giń!