Wstawanie z kolan (szybki komentarz)

Zacznę od stwierdzenia, że powinienem mieć to w dupie.
Przesłanki: chyba ze dwa lata temu złożyłem akt apostazji, żyję w grzechu (bez ślubu kościelnego), moje nieochrzczone dzieci nie uczestniczą w życiu kościoła (żadnego), etc.

Niemniej jednak:
1) Jako przedstawiciele Rady Rodziców naszej Szkoły – ROK TEMU poszliśmy z kolegą Danielem do proboszcza, aby ustalić z nim termin tegorocznych komunii. Chodziło o to, żeby nie kolidowały z wyjazdem dzieci na zieloną szkołę. Znając bowiem realia, wiedzieliśmy, że gdyby do tego doszło, zielona szkoła zwyczajnie by się nie odbyła. Proboszcz nie widział żadnego problemu, otworzył kajet i – wydawałoby się – doszliśmy do porozumienia.
2) Jak co roku na terenie szkoły organizowaliśmy Piknik Rodzinny. Celem było zebranie pieniędzy na szafki, których braknie dla przyszłorocznych czwartoklasistów. Piknik miał się odbyć (i się odbył) wyjątkowo w piątek, a nie w sobotę. Między innymi dlatego, żeby – znowu ze względu na niedzielne komunie (zawsze w okolicach maja rzygam tym słowem) – jak najwięcej rodzin mogło w nim uczestniczyć.

Na obydwu wydarzeniach szczególnie mi zależało, bo syn mój chodzi do klasy trzeciej właśnie. No i – dobra – ugiąłem kolanko. Okazuje się, że nie wolno.
Nie wolno ustępować na tym polu w żaden sposób.

Cóż bowiem robi parafia/proboszcz?

Mimo, że wie o pikniku od przynajmniej miesiąca, dwa dni przed imprezą ogłasza, że w piątek o 16.30 (a więc centralnie w środku imprezy) odbędzie się próba trzecioklasistów i że obecność obowiązkowa. Oczywiście, że rodzice i ich dzieci stawiają się w sposób karny, a zatem część z nich nie uczestniczy w zbiórce kasy na sprzęt, który jest głównie dla nich (żeby nie było – nie jest to zarzut, czy wypominanie).
Mimo wszystko jednak udaje nam się zebrać brakującą kwotę. Pod nosem rodzice szepczą, co tak naprawdę myślą o proboszczu. Wysyłane do komunii dzieci słuchają.

Tydzień później następuje druga tura komunii i proboszcz podczas kazania (a więc także po tym, jak dzieci dziękują za przybycie swoim wychowawcom i dają im kwiatki!) mówi do zgromadzonych (wiem z drugiej ręki, więc sparafrazuję), że szkoła nie współpracuje z parafią.
Między innymi dlatego i w taki sposób, że dzieci jadą właśnie na zieloną szkołę i nie będą uczestniczyć w białym tygodniu (warto zaznaczyć, że jadą w piątek rano, więc nie przyjdą do kościółka tylko tego właśnie dnia).
No i że będą na tych koloniach także podczas Bożego Ciała (domyślam się, że nie będzie kto miał mu sypać kwiatuszków pod nóżki). Zebrani goście podczas komunijnych imprez dość głośno wyrażają zdanie na temat kazania. Dzieci wytężają słuch…

Powiem krótko, bo wypowiadałem się na temat komunii i zgody na wyczyny księży nie raz, nie dwa: (link): nie wolno im ustępować. Nie wolno dawać palca, bo zabiorą wszystko.
I jak naprawdę doceniam np. walkę kościoła z komunizmem, czy szanuję jakieś tam tradycje, tak uważam, że naprawdę najwyższa pora (chyba, że już jest za późno) wstać z kolan. Nie może proboszcz pluć nam w twarz.
Dlatego musiałem to napisać. Mimo, że mieszkam i pracuję zaraz obok.
Bo jest to zwykłe świństwo i chamstwo.
Bo milczenie oznacza zgodę.

 
Na marginesie dodam, że w przyszłym roku palcem nie kiwnę i nic nie powiem.
Egoistycznie pomyślę tylko i wyłącznie o swoim dziecku. Które będzie miało szafkę, a na zieloną szkołę jedzie za dwa dni.
Pozwalajcie się obrażać i ograniczać Wasze dzieci sami. Kto się zgadza, ten najwyraźniej zasługuje…

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *