Autobus. Iga wyciąga z kieszeni obiecanego lizaka. Zdejmuje papierek i… O, zgrozo! Tenże ląduje na podłodze. Wydaję głośny jęk zawodu:
– No, nie!
Następuje ratowanie – wycieranie, czyszczenie, do porządku doprowadzanie. Bo lizak to jest lizak! Trochę to trwa, ale wreszcie
Iga może go przejąć. I przejmuje:
– No? No i o co było tyle krzyku?
Awari
smacznego Iga:))))
zante-szeptem
No ma dziecko rację: było o co krzyczeć?;-)))))))))))))))
zante-szeptem
No ma dziecko rację: było o co krzyczeć?;-)))))))))))))))