Piękne widowisko, czyli czas i wrażliwość…

…moja refleksja nie będzie prawdopodobnie zbyt odkrywcza… Są jednak takie momenty, że odczuwa się po prostu potrzebę sformułowania własnych myśli, ujęcia ich w słowa i podzielenia się nimi z drugim człowiekiem… …po to, żeby znaleźć wspólne punkty albo poznać odmienne na dany temat stanowisko… …bo może być też tak, że wszystko, co tu napiszę, jest tylko moją projekcją, z niczym tak naprawdę niezgodną (choć myślę, że tak nie jest), ale jeśli będziemy otwarci na wysłuchanie głosu drugiego człowieka, to może spotkamy się w połowie drogi… …bo chyba o to właśnie w tym wszystkim chodzi…

„Piękne widowisko, czyli czas i wrażliwość”, to pomysł spojrzenia na piękno, a właściwie na zachwyt pięknem przez pryzmat czasu, którego potrzebujemy, żeby je dostrzec, poczuć, przeżyć… … ale tak naprawdę mocno i równocześnie zmysłowo… …bo myślałem właśnie o zmysłach i zmysłowej percepcji… …o pięknym widoku (wzrok), pięknej muzyce (słuch), pięknym zapachu… Nie słyszałem nigdy o pięknym smaku, ale na pewno istnieje piękno (w) dotyku… Przede wszystkim zaś skupię się na tym, że – aby tego wszystkiego doświadczyć – potrzebny jest właśnie CZAS…

Natchnieniem było kilka doświadczeń, obserwacji, rozmów z uczniami i uczennicami, kilka historii…
…pierwszą opowiedziała mi przyjaciółka, której syn, Janek (wtedy lat trzy i pół), wychodząc o świcie przed schronisko gdzieś w górach (wyobraźcie to sobie sobie) i rozglądając się wokoło, użył właśnie takich słów – „Wysokie góry, piękne widowisko!”.

Odczytałem to na kilka sposobów… …po pierwsze chłopiec potrzebował z jednej strony czasu, żeby się zatrzymać i doświadczyć; po drugie potrzebny był tu ktoś, drugi człowiek, z którym chciałby się tą obserwacją/doświadczeniem podzielić; po trzecie, być może, zwyczajnie brakło mu słów, żeby wyrazić, co czuje, więc użył tego, które wydawało mu się adekwatne, a nam na pierwszy rzut ucha, może się wydać zabawne… …a jest nad wyraz trafne… …widowisko… ..zgodnie z definicją słownikową, to przecież „1. «zdarzenie odbywające się w obecności patrzących». 2. «przedstawienie, spektakl»”, czyli coś, co ktoś dla nas przygotował po to, żeby nas zachwycić… …być może więc to naprawdę było widowisko… …Jankowi prezentował się i przedstawiał świat… …kosmos…

…i prawdopodobnie doprowadził on go i doprowadza nas do stanów, w którym być może to jedno określenie oddało większość sensów i znaczeń tego, co miało miejsce…

Chłopiec potrzebował też czasu. Tego momentu się zatrzymania, który pozwoli nam piękno dostrzec. Uzmysłowić sobie, że ono istnieje… …że jest tuż obok, na wyciągnięcie ręki…
Jeśli jednak ciągle gdzieś się spieszymy, jeśli żyjemy w pędzie, „zasypywani śmieciami, bombardowani informacjami”, atakowani tysiącami bodźców równocześnie oraz bez przerwy i właśnie zatrzymać się nie umiemy/nie możemy/nie potrafimy – nie dajemy sobie tym samym szansy na dostrzeżenie zarówno tego, co piękne, jak i tego, co prawdziwe i dobre…
No bo kiedy niby mielibyśmy to zrobić? W którą sekundę naszego życia mielibyśmy je wetknąć?

Myśląc o czasie, zastanawiałem się też nad kwestią wieku…. …wszak mówimy o dziecięcej wrażliwości, obserwujemy, w jaki sposób dzieci odkrywają świat, jak są dzięki tym odkryciom w stanie zachwycić się każdym listkiem, promieniem światła, czy fakturą ściany. Ile razy rodzice tracą cierpliwość, kiedy ich dzieci zatrzymują się gdzieś w parku, czy na ulicy, bo właśnie odkryły coś fascynującego i musiały natychmiast to coś zbadać i podziwiać… …i robiły to w „nieskończoność”. Czy potrafiliśmy się wtedy zatrzymać wraz z nimi, czy też popędziliśmy je w duchu (a często i wprost i werbalnie)? Bo przecież trzeba ugotować obiad, iść do sklepu, przeskrolować fejsbuka albo po prostu poleżeć i poczytać (jeśli przy małych dzieciach jest to w ogóle możliwe)?

Z drugiej jednak strony… …kiedy mój kilkunastoletni syn na propozycję wyjścia na spacer zareagował słowami „to jest dla starych ludzi, ja się tam będę nudził”, pojawiło się w mojej głowie pytanie, zapaliła się ta słynna lampka… …w którym momencie, a właściwie „w których momentach” ten zachwyt światem mija (jeśli mija), aby potem jakimś dziwnym torem wrócić?

No bo rzeczywiście – kiedy pójdzie się do parku, czy lasu, najczęściej zauważyć w nim można rodziny z dziećmi i ludzi starszych, czyli tych, których ktoś tu przyprowadził i tych, którzy mają na wszystko czas… …bo – podkreślę to jeszcze raz – moim zdaniem czas odgrywa w przeżywaniu piękna rolę kluczową… …ten czas, który mamy i który notorycznie zabijamy (nie lubię tego określenia, że trzeba jakoś zabić czas… …bo najpierw się go zabija, a potem on się na nas mści i zabija nas, człowiek po prostu umiera) oraz ten czas, ten wiek właściwie (w sensie – ilość lat), w którym właśnie się znajdujemy…

…i tutaj, niestety, muszę wejść w ten ton, który może Wam się wydać czymś w rodzaju narzekania, a tak naprawdę chodzi znowu o to samo… …o zatrzymanie się, refleksję, naszą zmianę…

Skoro ministerstwo ogłasza, że priorytetami polityki oświatowej jest Piękno, Prawda i Dobro, to i do tego muszę się tutaj odnieść… …ale ponieważ mam mówić o pięknie, nie będę dłużej zatrzymywał się – choć są to tak naprawdę naczynia połączone – przy prawdzie (w kontekście podręcznikowych przekłamań, czy naprawdę nieprawdopodobnego stopnia manipulacji TVP; jakie to szczęście, że niewielu młodych ludzi w ogóle ogląda telewizję, a ci którzy to robią, zazwyczaj robią to dla beki). Nie będę się też rozwodził na temat wychowania do Dobra w odniesieniu do mowy nienawiści płynącej z ust polityków i doprowadzającej do dyskryminacji, dehumanizacji, nękaniu i przemocy (nie tylko) w szkołach…

Muszę jednak, a przede wszystkim chcę podzielić się smutną refleksją… …w szkole, niestety, piękna się nie pielęgnuje… w szkole wrażliwość na piękno zwyczajnie się zabija…

Uczymy dzieci „od – do”, uczymy do zaliczenia (a potem zapomnienia, uczymy pod presją i przy użyciu najczęściej negatywnej motywacji ocenianiu… …uczymy rzeczy, które powinny być/są fascynujące, a tymczasem bywają/są zwyczajnie nudne (zajrzyjcie na przykład do podstawy programowej lub podręcznika do geografii do klasy VII, zobaczcie, jak to jest tam zrobione i dla kontrastu pomyślcie o Janku, który stoi o świcie przed schroniskiem i patrzy na góry).

…albo… …zatrzymajmy się na chwilę przy przedmiocie, którego uczę, na języku polskim (choć, mój ukraiński uczeń, powiedział mi kiedyś, że to nie jest język polski, a po prostu historia literatury w dużym zarysie). Przeczytajcie wiersz W.Wordswortha „Żonkile” (jest w podręczniku):

„Sam wędrowałem, jak obłoczek
Często sam płynie przez przestworza,
Gdy nagle widok mnie zaskoczył
Złotych żonkili tłumu, morza;
Od wód jeziora aż po drzewa
Tańczyły – wiatr im w takt powiewał.

Doprawdy, był to widok miły:
Jak Drogi Mlecznej pasek biały,
Linę bez końca utworzyły
Na brzeg zatoki długą cały:
Dziesięć tysięcy w rytm miarowy
Wznosiło z wdziękiem złote głowy.

Tańczył też zastęp fal, niestety,
Nie tak wesoło, jak żonkile:
Lecz nie zmartwiło to poety,
I tak radości doznał tyle:
Nie odrywałem od nich oka;
Dziś wiem, jak cenny był to pokaz:

Bo często, leżąc w gabinecie,
Gdy melancholia przy mnie gości,
Wspominam sobie owo kwiecie,
I jest to szczęście samotności,
Wtedy, radością wypełnione,
Tańczy me serce, a z nim – one!”
(przełożył Maciej Froński)

Pięknie, co nie? Chciałoby się nad nim zatrzymać, chciałoby się zamknąć oczy. Chciałoby się pobyć zarówno w opisywanym miejscu, jak i w samym tekście…

…tymczasem… …co wydarzy się w szkole?

Przeczytamy, przeanalizujemy, wskażemy środki stylistyczne, podmioty liryczne, zapiszemy notatkę, wskażemy konteksty i… …i pójdziemy dalej… …do następnego utworu… …bo przecież na maturze nikt nie będzie wymagał od nas zachwytu… …często jest wręcz odwrotnie – jeśli ktoś wyraża na niej swoją naprawdę indywidualną opinię/ocenę z dziełem sztuki związaną (zaczynając choćby od uzasadnionego (nie)podoba mi się), często uznaje się to za błąd stylistyczny… …na maturze będzie się sprawdzało (zwłaszcza od tego roku), czy potrafimy nazwać typ liryki, a nie to, co czujemy… Wychowanie do piękna, mówi ministerstwo…

No i jeszcze zawsze goni nas w szkole czas… …musimy zdążyć… …do końca semestru, do końca roku, do egzaminu ósmoklasisty, do matury… …jak już wspomniałem i co zapewne wydaje się truizmem – pośpiech nie jest sprzymierzeńcem kontemplacji… …żadnej…

…powiem więc to jeszcze raz – szkoła zabija w nas wrażliwość…

…i to także w tym aspekcie, który wydaje mi się w tej „układance” najistotniejszy… …bo Janek potrzebował drugiego człowieka, żeby podzielić się z nim doświadczeniem piękna. I wiem, jak bardzo banalne jest to stwierdzenie, ale banały mają to do siebie, że są prawdziwe – moim zdaniem jest po prostu tak, że bez drugiego człowieka piękno, nawet jeśli jest możliwe i doświadczane, to nie może osiągnąć swojej pełni… …nawet to, od którego „dech zatyka”… …chcemy się nim dzielić, bo jest to ta wartość, która (podobnie zresztą jak przyjaźń, miłość, tolerancja, dobro, etc.) ma to do siebie, że im więcej się nią dzielimy, tym więcej jej jest…
No i stąd właśnie ten piękna aspekt (może to znowu banał, a może tylko teoria), dla mnie najważniejszy, od którego właściwie powinienem zacząć i na nim skończyć – moim zdaniem piękno bez drugiego człowieka nie istnieje, bo piękno po prostu drugim człowiekiem jest…

…i tylko, a może „aż” – znowu trzeba się na nie otworzyć, trzeba chcieć je dostrzec… …a jest to naprawdę przecież bardzo łatwe…

…chciałbym w tym momencie naprawdę skończyć… żeby było nam wszystkim miło, dobrze i sympatycznie, żebyśmy zakończyli „optymistycznym akcentem”, bla bla bla… …muszę Was jednak zmartwić, bo – choć zmierzam do końca – zostawię Was z czymś zupełnie innym…

…pracuję z młodzieżą o dwudziestu lat i powiem to wprost – są to Piękni Ludzie… …otwarci, wrażliwi, szanujący i wspierający się nawzajem… dziwiący się i zadający pytania… …bardzo proste i równocześnie bardzo trudne… …na przykład takie:
– Dlaczego jest tak, że jeden bije drugiego, bo ten drugi jest gejem albo ma inny kolor skóry albo choćby włosów? Ja tego nie rozumiem… Czemu mam się bać wracać w nocy przez miasto do domu?
Albo:
– Czemu nie dostaję od nikogo wsparcia? Czemu nie mogę liczyć nawet na rodziców? Czemu nie mam gdzie i do kogo się zwrócić?
Słyszeliście ostatnio, a właściwie kiedykolwiek coś równie dramatycznego, jak słowa nastolatki, która mówi coś takiego – „czemu wszyscy, zwłaszcza dorośli nie mogą być dla mnie dobrzy? Przecież ja nic nikomu nie robię… Ja po prostu tylko bardzo chcę być szczęśliwa…”?

Mnie to naprawdę rozkłada na łopatki… …ale tak totalnie…

Pamiętacie to zdanie T.Borowskiego? Powinniście (bo to z lektury). „Nie ma piękna, jeśli leży w nim krzywda człowieka. Nie ma prawdy, która tę krzywdę pomija. Nie ma dobra, które na nią pozwala”

….kiedy więc w anonimowej ankiecie czytam wypowiedź ucznia/uczennicy, która brzmi „chciał(a)bym, żeby nauczyciele traktowali mnie jak człowieka” (w domyśle – nie jak maszynę, która można zaprogramować, czy małpkę, którą można czegoś wyuczyć), a z drugiej strony słyszę zdanie nauczyciela/ki (autentyk) – „ja naprawdę nie mam czasu, żeby w uczniu człowieka zobaczyć”, to o jakim pięknie, o jakiej wrażliwości, mam tu mówić?

Powtórzę to zatem jeszcze raz (na sam koniec)…
…myślę, a raczej wiem, że jest tak – dzieci są wrażliwe, otwarte, gotowe dawać i chłonąć piękno… …potem jednak zaczynają zauważać, że to wszystko nie do końca jest takie, jakie być powinno, ale próbują jeszcze przez jakiś czas o ten świat i jego jak najbardziej zbliżony do ideału kształt zawalczyć… …jak to w ogóle brzmi? WALKA o piękny, pełen relacji i otwartych na siebie ludzi świat… Walka…

…niestety często zawalczyć trzeba i to właśnie z dorosłymi… …przecież to my tworzymy zasady i reguły, które właśnie młodym ludziom chcemy narzucić… …w sumie to nie wiem czemu… …bo system? …bo chcemy(?), aby ci młodzi ludzie byli w przyszłości tacy właśnie tacy sami, jak my…

Pytanie jednak – czy jesteśmy w tym wszystkim szczęśliwi? Bo jeśli nie to…

…to choćby rozwinął się przed nami i rozpostarł w pełnej swej krasie cały kosmos (co przecież tak naprawdę wciąż się dzieje), gdybyśmy mogli poczuć go każdym swoim zmysłem nazwanym i nienazwanym, to – jeśli będzie w nas choć nutka poczucia niesprawiedliwości, żalu, krzywdy (tej, którą wyrządzamy, czy tej, którą ktoś nam wyrządza), jeśli będziemy w tej sekundzie choć trochę nieszczęśliwi… …nie dostrzeżemy wtedy jego całkowitego piękna… …pełni…

…zwłaszcza, że tym kosmosem jest właśnie drugi człowiek…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *