Zgodnie z zapowiedzią dziś będzie o maturach. Zgodnie z zapowiedzią – krótko (najkrócej jak umiem).
Trochę czuję już tę falę krytyki, ale rozmawiałem ostatnio z wieloma osobami (kompletnie się nawzajem nieznającymi, całkowicie w innym czasie oraz przestrzeni), w tym także z Uczniami, a ponieważ ze względu na cudzy dług dorabiam, gdzie mogę i sprawdzam matury (potwornie tego nie lubię, ale fajną trafiłem ekipę, więc jest dobrze bardzo i przyjemnie oraz w ogóle nie jest strasznie), więc, jak się już z kimś potem spotykałem, to – siłą rzeczy – rozmowa schodziła także na ten wątek i – daję Wam słowo – wszyscy doszli do tego samego wniosku.
Że matura, przynajmniej w obecnym jej kształcie, jest kolejnym przeżytkiem. Tak, tak, wiem, co znowu padnie. Że społeczeństwo powinno być wykształcone, że głupim narodem się łatwiej rządzi i tak dalej… …ale – tak na serio – spójrzcie na problem z tej perspektywy:
Nikt nie mówi, że szkoła średnia ma nie być podsumowana jakimś egzaminem. No chyba, że ktoś nie chce tej matury mieć. Dostaje świadectwo ukończenia szkoły i w drogę.
Jeśli jednak ktoś wymyślił, że chce się kształcić dalej i wybiera się – dajmy na to – na Politechnikę, Politechnika wyznacza i informuje, jaki egzamin ją interesuje i że na przykład, aby tam się dostać trzeba mieć zdaną maturę z fizyki i matematyki. I ten kandydat tylko do tych egzaminów przystępuje. Jeśli mu się za rok odmieni i jednak będzie chciał dostać się na studia polonistyczne – zdaje polski i na przykład historię. Totalnie wolny wybór.
Gdyż do matury można przystąpić w dowolnym momencie i w ramach aktualnych potrzeb.
Wydaje mi się dość proste i sensowne. Bo, powiedzmy, jesteś mega uzdolniony biologicznie i jest duża szansa, że będziesz wybitnym lekarzem, ale nie ma szans, żebyś napisał porywającą rozprawkę o dylematach Wokulskiego (trochę przesadzam, ale o maturze z polskiego później). Które w ogóle cię nie ruszają. Już bardziej ten cały doktor Szuman, no ale o nim na maturze przecież nie będzie. To czemu ma ci to stanąć na drodze?
Albo – podawałem już kiedyś ten przykład, ale to autentyk, który mocno mnie rusza – aplikuje gość na ASP, a ponieważ wyniki rekrutacji są tam wcześniej niż wyniki matur, dowiaduje się, że się dostał. Mało tego – czekają na niego z otwartymi rękami oraz niecierpliwością, gdyż jest zajebisty bardzo. I jak tylko doniesie świadectwo maturalne, to startuje i się kształci w tym kierunku.
I koleś nie zdaje obowiązkowej matematyki. Kogo straciliśmy właśnie? Być może wybitnego artystę, czy raczej miernego matematyka?
Bo czytam teraz te matury z polskiego i jest dość różnie, ale często też sobie myślę, że może którąś z nich pisał jakiś ostry chemik…
Tak naprawdę, to chyba tylko maturę z języka obcego bym zostawił obowiązkową. Choć i tu mam kilka „ale”…
I tak dalej, i tym podobne. Nie będę się rozkręcał – i tak wiecie, o co chodzi… No ale jak myślicie – wciąż to jest bez sensu pomysł?
———————————————————————–
Osobny wątek to matura z polskiego. Myślałem, że będzie w tym poście, ale wyszło mi za długie jednak, więc wrzucę w następnym odcinku… Czyli że jutro…