W odpowiedzi na proceder internetowego ściągania gotowych rozwiązań zadań, testów i sprawdzianów ministerstwo – jak zwykle zresztą i jak każde inne – reaguje w sposób typowy (link )
Ścigać i karać. Rozwiązywać skutek, a nie przyczynę. Polacy piją za dużo wódki – podnieść cenę małpek. Polacy w poczuciu niesprawiedliwości odmawiają przyjęcia mandatu – znieść tę możliwość. Uczniowie ściągają na testach – uniemożliwić.
Klasyka gatunku i polskiej prowizorki. Po co pochylać się nad przyczyną, skoro łatwiej próbować uszczelniać szmatami i pakułami dziury i szczeliny?
A przecież przyczyna jest prosta i ta sama od lat. Szkoła (nie tylko polska przecież) zagubiła swój prawdziwy sens. Co gorsza, najczęściej nie zdając sobie z tego sprawy. Wciąż wydaje nam się, że czegoś się tam w szkole uczymy, a tymczasem mnie kojarzy się to raczej z grą pt. „Kto kogo?”.
Nauczyciele szukają więc sposobu, aby z wykorzystaniem tych słynnych marchewek i kijów (ocen, sprawdzianów, testów, średnich, plusików i słoneczek) wtłoczyć Uczniom jakąś tam wiedzę, Uczniowie zaś wszelkimi możliwymi sposobami próbują Nauczycieli wykiwać. Zdobyć te trójki, czwórki i piątki, po czym mieć spokój i zając się swoimi sprawami. Dziwnym nie jest. Bo przecież, jeśli w grze chodzi tylko o ocenę, to nauka staje się tylko udawaniem i zamienia w zwykłą stratę czasu.
Wyobrażam sobie, że ministerstwo nie kieruje swej uwagi na udawanie, że wszystko jest okej, tylko ludzie nie dorośli („zwłaszcza, że młode to, głupie…”), a zajmuje się właśnie kompleksowym rozwiązaniem problemu. Profesjonalnym i otwartym podejściem do sprawy – nowoczesnym i niepozorowanym wypowiedzeniem na głos, na czym polega bolączka polskiej szkoły. Oraz próby zmiany tego paradygmatu.
Wyobrażam sobie szkołę, w której nie ma ocen i wiecznego sprawdzania, serio. W której Uczniowie uczą się, a nie zdobywają nagrody i kary. Jestem przekonany, że wtedy żadne ściąganie ni miałoby miejsca.
Przykład? Na początku roku powiedziałem swoim Uczniom, że od tego roku nie będę stawiał ocen w skali 1-6. Tylko i wyłącznie opis/informacja zwrotna – to zrobiłeś/aś dobrze, nad tym musisz jeszcze popracować. Ocenę na koniec roku wystawicie sobie sami i naprawdę nie będę wnikał, jaka ona jest, bo niewiele mnie to w sumie interesuje. Jaki sens w takim układzie miałoby ściąganie, czy jakiekolwiek próby grania w wyżej wymienioną grę?
Pamiętam, że w mojej podstawówce nad drzwiami w jednej z pracowni wisiał taki napis – „uczymy się dla życia, nie dla szkoły”. Może wreszcie należałoby podejść do tej prawdy uczciwie?