Mój stosunek do religii jest wiadomy. Nie zostałem obdarzony/pokarany wiarą, niemniej jednak szanuję czyjąś. Wiarę/drogę/wyznanie. Nie moja sprawa, nie mój problem, nic mi do tego. Nie uczestniczę, nie dotykam, nie uznaję.
Niemniej jednak uważam, że – czym innym jest postawienie mi pod oknem ołtarza i przejście procesji, czym innym, jak sąsiadka przyjdzie zbierać kasę na coś tam i ja jej wtedy kulturalnie odmówię, czym innym zakupienie mi mszy przez babcię na urodziny, czy robienie mi przez dziadka krzyżyka na czole, a czymś, kurwa, zupełnie innym ZAWIERZENIE POLSKI CZARNEJ MADONNIE i dyrektorowi z Torunia przez POLSKIEGO PREMIERA!
Bo ja sobie zwyczajnie nie życzę i uważam, że to jest SKANDAL! Bo mnie, obywatela, to wyklucza, obraża i oznacza brak do mnie szacunku. Bo to się przecież mówi tutaj w moim imieniu i nie ma znaczenia, czy głosowałem na tych, tamtych, czy jeszcze innych. Żyję w Polsce tak samo, jak moja sąsiadka, babcia, dziadek i każdy inny. Oczywiście – przecież, skoro jestem jednostką niewierzącą, nic mi nie zaszkodzi (i nie pomoże) czyjaś za mnie modlitwa, czy jakieś tam inne „sztuczki”. Nie w tym rzecz.
Kolesie są naszymi pracownikami i nie podoba mi się, że W GODZINACH SWOJEJ PRACY trzymają się za rączki, śpiewają piosenki i polecają mnie nieistniejącej, moim zdaniem, postaci. Prywatnie mogą się nawet zamodlić na śmierć, ale w robocie mają się zajmować doczesnością. No i nie dzielić na wierzących (takich, siakich, owakich) i nie. To przecież nie my, a wlaśnie tego typu działania tworzą te wszystkie podziały. Zatem – choć to zerowa pociecha – nie my ponosimy za nie odpowiedzialność.
I ja doskonale zdaję sobie sprawę, że to przecież chodzi o elektorat, który śledzi relację z tych podrygów i przemówień w wiadomym radiu i telewizji, ale żeby tak bardzo mieć w dupie pozostałych?! To jest zwyczajne świństwo i totalne lekceważenie.
I chociaż nic to w Waszym życiu nie zmieni, nie zasługujecie na nic innego z mojej strony. Panie premier oraz państwo rząd!