znowu bez odkryć, ale:
…wracam wczoraj nocą późną do domu, a na drzwiach sąsiadki (tak by wynikało z napisu) napisane (jakąś gumą do żucia, czy czymś o tego typu konsystencji) „DZIWKA”.
…szczerze mówiąc, nawet nie wiem, kto tam mieszka (dziesięciopiętrowiec, po sześć mieszkań na piętrze zobowiązuje) i nie wiem, czym się zajmuje, bo jakoś średnio mnie to obchodzi, co kto robi w swoim domu (chyba, że mówimy o akcjach patologicznych), ale zawsze w tego typu sytuacjach zastanawiam się nad jednym – „jak się ludziom chce?!”.
…bo na przykład: trzeba wyczaić, jak kogoś nie będzie w domu, trzeba uważać, żeby nas nikt nie złapał, trzeba na to poświęcić czas i (niezbyt pozytywną) energię, trzeba wyjść w miarę niezauważonym i trzeba iść spełnionym do domu albo na ławkę po to, żeby kilka godzin gadać o swoim wyczynie i „tej dziwce”.
…myślę sobie, że szkoda czasu. że ludzie się zajmują jakimiś takimi bzdurami. że chcą utrudnić życie innym, a naprawdę utrudniają sobie. przecież, gdyby na drzwiach moich pojawił się napis, dajmy na to, „HUJ” – pisownia tradycyjna, szybsza w obsłudze – to wzruszyłbym ramionami i starł „HUJA” ściereczką.
…utrudniają sobie na każdym kroku. plotkując o cudzych sprawach i problemach (nie robię z siebie świętego i nie mówię, że jestem od tego w 100% wolny, gdybym tak stwierdził, byłbym hipokrytą jednak), zajmują się jakimiś idiotyzmami i – przede wszystkim, powtórzę się – próbują utrudnić innym życie dla samego utrudnienia innym życia. a przecież – tak naprawdę – wszystko jest proste. wystarczyłoby myśleć o sobie i o tym, że każdy powinien sobie robić, co chce (pomijam – oczywiście moment, w którym robi komuś krzywdę – ale to akurat pętla, bo gdyby pomyślał tak, jak mówię, to by nie robił) i nie wkraczać w cudze życie. nie przejmować się pierdołami – że ktoś jest „pedałem, dziwką, ćpunem, żydem, bułgarem, hipsterem, komuchem czy – właśnie – jak już nie można mu przypiąć innej łatki – tradycyjnym polskim hujem”.
…co mnie to obchodzi?! krzywdę mi tym robi jakąś? niszczy moje życie? wykupuje w biedronce cały makaron? złośliwie blokuje windę? zasłania mi telewizor?
…siedzi se w domu i inaczej się modli. albo się nie modli wcale. je mięso. albo je warzywa. ogląda telenowele albo kino duńskie. ma jednego faceta albo stu. słucha hip-hopu. słucha Gosi Andrzejewicz. CO-MNIE-TO-OB-CHO-DZI?!
…swoją drogą – lista rzeczy, które mnie nie obchodzą byłaby potężna…
…to jest naprawdę takie proste. gdyby pomyśleć w ten sposób, bylibyśmy zdrowsi i szczęśliwsi, nie byłoby nerwic, agresji, niepotrzebnych strat energii, którą można by wtedy skierować, gdzie indziej. bo zawiść, bo złość, bo zazdrość, bo – po prostu – nuda, bo – „czemu on robi tak, że inaczej? czemu inaczej śmie myśleć?”.
…bo może? bo chce? bo potrafi?
…i jeśli się z tym pogodzę, to łatwiej mi będzie być szczęśliwym. inaczej wciąż będę się karmił problemem, który sam sobie stworzyłem (jak w słynnej przypowiastce o wilkach). który tak naprawdę nie istnieje. będę sobie utrudniał życie. szkoda sensu…
P.S. Na marginesie dodam, że niedługo będę się bał wracać nocą późną, bo ostatnio musiałem wchodzić po schodach, a rano się okazało, że kradli wtedy kable od windy. to ja bym jednak wolał tych złodziei nie spotkać…