Było już o tym (i to chyba nie jeden raz). Nie daję rady…
Wysyłasz swoje dziecko do komunii, a masz problemy z kościołem i całą otoczką uroczystości?
Albo tego nie rób albo – błagam – NIE BIADOL i nie pierdol (naprawdę nie chce mi się już w słowach przebierać)!
Przesłanka: „Jak ja wam zazdroszczę, że nie macie tej komunii (w domyśle – codziennych łażeń do kościoła, wyborów sukienek, rezerwacji lokali, etc.)„.
Odpowiedź mam, niestety, zawsze jedną – w żaden sposób mi nie żal, nie jestem w stanie zrozumieć, kończy mi się empatia. Powód jest bardzo prosty – to wszystko się rozgrywa na własne życzenie i za zgodą. Kto uczestniczy, nie ma prawa narzekać.
I koniec.
Nie przemawiają do mnie argumenty:
1) „Bo to się raz załatwi i spokój”.
Gdyż od razu widzę zaangażowanie i głęboka wiarę w takim wyznaniu. A skoro jej nie ma, to po co? Co przekazujemy dziecku w tym momencie? Jaki jest sens?
Jeśli rodzicom się wydaje, że dziecko nie widzi tego typu myślenia – w grubym są błędzie, dzieci na kilometr wyczuwają fałsz. I tylko nie rozumieją potem – „że czemu”?
2) „A jak będzie chciał/a potem ślub mieć kościelny albo narzeczona/y będzie wierzący i będzie się upierać?”.
Jak ktoś bardzo pragnie ślubu kościelnego, to nic mu w przyszłości na przeszkodzie nie stanie (bez względu na to, czy będzie to uczciwe doń dążenie czy odpowiednia ilość gotówki). Jeśli naciskać będzie przyszły partner/ka i nie będzie potrafił uszanować i zrozumieć woli mojego dziecka, to oznacza tylko jedno – nie jest go wart i nie zasługuje. jeśli kocha – zrozumie i przejdzie do porządku dziennego.
To naprawdę jest takie łatwe…
3) „Co powie babcia, ciocia, sąsiadka…”
Czyli okazywanie się własnemu dziecku jako hipokryta jest mniej istotne od opinii innych ludzi? „opinie są jak dziurki w dupie, każdy ma swoją”. To nie jest mój problem…
4) „Bo wszystkie dzieci będą wtedy miały stroje i na drugi dzień dostaną prezenty, a jej/jemu będzie przykro”.
”Wszystkie”…
Bo tkwią ludzie w tym zaklętym kręgu. że wszyscy muszą i powinni. chodzą rodzice/dziadkowie z dziećmi na te kościelne zebrania, ustalają te wszystkie strojenia się i budynków, opłaty za fotografów, wystawne obiady („niestety, bezalkoholowe, bo teściowa będzie truć”), tylko z jednego powodu – sami się na to zgodzili i sami w to brną.
Mają wolną wolę, więc nie mają prawa narzekać. Jestem przekonany oraz pewny…
Pytam Igi (bez sensu i głupio):
– Słuchaj, bo wszystkie dziewczyny będą mały te białe sukienki. Nie chcesz też se pochodzić?
– Mam taką. Nie potrzebuję.
– A może prezent ci jakiś kupimy, bo wszyscy się będą na drugi dzień chwalić i ci będzie łyso?
– Nie będzie. Nie potrzebuję. Chwalenie się jest bez sensu… Poza tym miałam dużo wolnego czasu, bo dzieci mają bez przerwy te próby… – i leje.
I choć duma mnie rozpiera, wiem, że te wypowiedzi nie wynikają z jej wyjątkowości (choć, oczywiście, w moich oczach – zawsze wyjątkowa będzie), a raczej pewnych postaw, wpajanych wartości, wychowania.
5) „Dzieci są okrutne i będą dogryzać”.
Dzieci powtarzają to, co słyszą w domu, a tak naprawdę nie tworzą podziałów i nie kłócą się na tematy religijne (nie w pierwszych latach podstawówki). Za mądre są na to lub mówiąc bez ogródek – mają to w dupie. Niestety – często (nawet nieświadomie) narzucamy im swoje kalki, klisze, schematyczne myślenie (i za 25 lat to one będą narzekać na komunie swoich dzieci).
– Ej, a dokucza ci ktoś, że nie idziesz do komunii?
– Jedna koleżanka mi tylko mówiła, że jak to jest, że moja mama miała komunię, a ja nie będę miała?
– No i co ty o tym myślisz?
– Że mamie rodzice kazali, a ja nie muszę, może kiedyś pójdę, jak będę dorosła.
– Dobrze ci z tym?
– Super!
I znowu wiem, że to nie jest przebłysk „geniuszu” dziewięciolatki (choć, oczywiście, jako ojciec – chciałbym, żeby tak było), a wynik kilkuletnich rozmów i uświadomień. Wychowania. Szczerości i prób(!) unikania hipokryzji.
Podsumowując zatem – nie przemawiają do mnie żadne z powyższych argumentów.
Szczerze mówiąc, to nie przemawiają do mnie ŻADNE argumenty.
Bo to jest naprawdę bardzo proste: niczyj świat się nie zawali, jeśli komunii nie będzie lub będzie wyglądała inaczej. Nikt nie umrze, bozia nie spuści na nikogo siedmiu plag, a nasz biedny i umęczony naród nie będzie miał bardziej pod górę..
.
P.S. A tak poza wszystkim innym: „Gdyby nauczanie religii nie było dozwolone przed osiągnięciem przez dzieci „wieku rozumnego”, zapewne żylibyśmy w zupełnie innym świecie” (Ch.Hitchens).
Chciałbym…
Bardzo…