…kupienie chleba w czwartek wcale nie było łatwe. w niektórych sklepikach usłyszałem: a zapisał się pan na chleb?.
w moim ulubionym sklepie serowo-nabiałowym kolejka była taka, że wychodziła na ulicę, więc ominąłem szerokim łukiem.
podobnie było w mięsnym, gdzie kolejka zamieniła się zagmatwaną spiralę.
…powód oczywisty: wyjątkowo krótki długi weekend. zakupy na grile i zapasy na trzy dni wolnego. bo braknie. bo lepiej nosić, niż się prosić, bo lepiej, żeby się zmarnowało, niż żebyśmy mieli głodni chodzić. i takie tam.
kupiliśmy pomidory i jakiś ostateczny supermarketowy chleb krojony.
…w piątek na śniadanie była jajecznica, a potem coś tam w ramach się szwendania. nie głodowaliśmy w każdym razie i było dobrze.
…w sobotę rano kupiłem świeży chleb, masło i co tam jeszcze chciałem. bez kolejek i ciśnienia.
…ludzie tak tańczą, jak im się zagra. pani w sklepie powie – niech się pan zapisze na chleb, bo braknie – to się pan zapisze.
pan w środkach masowego przerazu postraszy meksykiem, to się całe województwo będzie bało turystów, którzy na swoje nieszczęscie ważyli się tam nogę postawić, a w przygodnych budkach na terenie całego kraju nikt nie tknie burito.
…jeden pan, któren pośredniczy w sprzedawaniu naszego mieszkania, powiedział, że przed świętami wielkanocnymi to na sprzedaż nie ma co liczyć, bo ludzie biorą kredyty na święta i zaraz muszą je spłacić. i jak spłacą, to wtedy coś ruszy. znaczy tradycyjnie: zastaw się, a postaw się. no, nie wyobrażam sobie tego. że biorę kredyt po to, żeby kupić, między innymi(!), 7 kilo szynki, 25 kurczaków, 500 bochenków chleba, 800 jajek, dwie beczki różnego rodzaju napojów i oczywiście cysternę gorzały. pomijając cysternę – połowę tych produktów wyrzucę, ewentualnie wyrzygam, bo przecież szkoda, żeby się zmarnowało.