Dyzmizm (2013)

…blog do mnie napisał mejla. że – czemu nie piszę? nie wiem, jak mu odpowiedzieć. nie będe się tłumaczył. tak będzie najłatwiej… tak jest/było i koniec.
…odrzucając jednak wszelkie przejawy hipokryzji z jednej i kokieterii z drugiej strony, przyglądając się wydarzeniom ostatniego roku z perspektywy czasu, doszedłem do wniosku. najpierw potrzebne jest jednak krótkie streszczenie.

…krótkie streszczenie:
…we wrześniu ubiegłego roku utraciłem pracę i miałem bardzo dużo wolnego czasu (zwłaszcza przed południem, kiedy ola była w pracy, a dzieci w przedszkolu). obiadów nie jadłem, bo nie chciało mi się gotować dla jednej osoby (rodzina jadła poza domem), ogarniałem z grubsza mieszkanie i przez większą część czasu nie robiłem nic takiego. oglądałem jakieś filmy, czasem (dużo rzadziej, szczerze mówiąc) podczytałem jakąś książkę dla odmiany, pisałem „żyrantów” (bo zespół „pieniądze” dopiero powstał i potrzebował biografii), spałem, ale przede wszystkim większość czasu spędzałem w necie. na duperelach. czytając wiadomości, których dzisiaj nie pamiętam i powiększając liczbę znajomych na znanym portalu społecznościowym.
…gdzieś w trakcie tego wszystkiego (niczego?) była petycja w sprawie mojego powrotu do pracy, potem protest przeciwko budowie marketu w centrum miasta (swoją drogą to naprawdę jest zastanawiające – czemu wciąż ten szary klocek, ten – jak mówi Magda – „sklep dla śmierciożerców”, nie został otwarty?, nie ma przecież lepszej niż święta okazja, a ten stoi i straszy ze trzy miesiące już chyba). w czerwcu miała miejsce huczna premiera książki, a na deser (już po wakacjach) wygrana w sądzie pracy i powrót do szkoły.
…i nagle stało się jakoś tak, że różnym ludziom zaczęło się moje nazwisko obijać, a moją osobą odbijać. lokalne media informowały na bieżąco, a ja wciąż głównie siedziałem w domu i moim głównym działaniem było (na)pisanie. na przykład tutaj… ale niekoniecznie…
…kilka razy dostałem propozycje startowania w przyszłorocznych wyborach (uspokajam – nie jestem zainteresowany). i tak dalej…
…tydzień temu lokalny dziennik umieścił między innymi moje nazwisko w plebiscycie. wrzuciłem link na swój profil i od tygodnia jestem w czołówce.
…i nagle zrozumiałem/poczułem się jak nikodem dyzma…

…wniosek:
…nawet jeśli pominiemy wartość i znaczenie tego typu plebiscytów, to i tak jestem jak wydmuszka. nie zrobiłem połowy rzeczy, które robią pozostali kandydaci. czasem czuję, że jestem tak bardzo nikim. gościem, który narobił wokół siebie zamieszania i nagle się okazało, że to wystarczy. daję słowo – i nie ma tu za grosz kokieterii – że w żadnej mierze, w żadnej dziedzinie, nie czuję się nikim wyjątkowym i specjalnym. gdyby nie rok spędzony na fejsie, miałbym głosów 50 może, a nie 1000. jakie szanse mają z takim dyzmą ludzie, którzy naprawdę coś znaczą i robią, ale nie spędzili tyle czasu w przestrzeni cyber. bo prawdopodobnie nie mają na to czasu, gdyż są – mam nadzieję – zajęci działaniem właśnie.
…i dosyć dobija mnie moja własna dyzmowatość. a raczej jej świadomość.
…nie będzie zatem – jak zwykle zresztą – nic odkrywczego, kiedy powiem, że czasy należą po prostu do tych, którzy głośniej potrafią wykrzyczeć własne nazwisko. nawet jeśli nic za nim nie stoi.
…zapuściłem się, jak nie wiem co. niezbyt dużo słyszałem ostatnio nowej muzyki, przeczytałem książek, obejrzałem filmów. więcej papki przyswoiłem, niż wartościowych rzeczy. gnuśnienie i unoszenie się na powierzchni. świadomość własnej małości i „niewiele-znaczenia”.
…nie, nie – nie mam depresji i nie uważam, że wypadłem sroce (czy jakiemukolwiek innemu stworzeniu/zwierzęciu) spod ogona. nie jestem głupi, nie jestem tępy, nie jestem burakiem, bardzo lubię ludzi i myślę, że oni też nie najgorzej czują się w moim towarzystwie.
…pytanie jednak, czy wypowiedzenie kilka razy kwestii, które były trafieniem w sedno, świadczy od razu o naszej inteligencji, czy jest tylko szczęśliwym zbiegiem okoliczności, na którym otaczający cię ludzie budują twój obraz. a może to tak naprawdę tylko skorupka wydmuszki właśnie, a pod spodem nie ma nic? esencji nie ma i substancji…
…a jeśli jest, to zwykła, zwyczajna, nic specjalnego. śluzowaty glut białka i bardzo małe żółtko. blichtr i sztuczny ogień.
…czyli w największym skrócie – nie czuję się i nie jestem nikim wyjątkowym, a równocześnie jest tak, jakby nikt nie chciał tego zauważyć…

„jestem nikim, a ty kim? czy ty także jesteś nikim?
to znaczy, że byłaby z nas para i to by się rozniosło zaraz,
więc milcz” /M.M./

…nawet powyższy zapis jest powierzchowny, ale może właśnie dzięki temu w pełni oddaje moją istotę…
…na obronę przed samym sobą, powiem tylko, że „najważniejsza jest intencja”. /B.S./

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *