słyszę dzisiaj w radiu (i nie jest to ani eremef ani złote przeboje), jak zespół wykonuje/odtwarza/koweruje piosenkę „Pamiętajcie o ogrodach”. jest tak słaba, że mi słabo. z tyłu jakieś coś bez składu i ładu, byle do przodu, z przodu koleś śpiewa wiadomo co. wszyscy znamy. czekam na koniec.
…Hurt.
…nie jestem specjalnie zdziwiony…
…dobija mnie i na łopatki kładzie ta akcje, kiedy słabe zespoły, zespoły, które nie mają na siebie pomysłu wciąż biorą się za jakieś takie sztandary tylko po to, żeby błysnąć gdzieś na chwilę. bo nikt mi nie wmówi, że ma to wydźwięk artystyczny.
…nie mówię o tym, co na przykład z Osiecką zrobiła Nosowska, nie mówię o Raz Dwa Trzy (choć ten Młynarski, to już był trochę na wyrost jak dla mnie), nie mówię o momentach, w których na przykład Apteka wykonuje na koncercie „Korowód” albo Strachy na lachy (za którymi specjalnie nie przepadam) „Nim wstanie dzień” czy „Piosenkę o Tolku Bananie”. cokolwiek o tych zespołach kto nie myśli – dorzucają one do swojego repertuaru jakiś kower. bo lubią. bo chcą. bo mają kaprys. bo tak im się podoba…
…nie mówię też o amatorach, którzy na różnego rodzaju festynach, piknikach, dniach miast wykonują cudze piosenki.
…chodzi mi o te wszystkie zespoliki, które nie mają na siebie pomysłu, które wciąż dobijają się do drzwi z napisem „sukces” (oczywiście, że komercyjny!), którym bardzo zależy na tych słynnych pięciu minutach, więc nagrywają do porzygania. Grechutów, Osieckie. wolne utwory szybko, a szybkie wolno, ciche głośno, głośne cicho.
…taki świetny i nowatorski pomysł…
…i potem się występuje w specjalnym, godzinnym programie w telewizji publicznej (widziałem u teściowej na własne oczy) jak zespół Platau („Projekt Grechuta” się szumnie nazywa ich płyta), i się odgrywa te wszystkie, oczywiście najbardziej znane i ograne, piosenki wokalista robi miny (może sobie pozwolić, bo zaprosili gości, jest na przykład Marek Jackowski), na widowni wdowa po Grechucie i kompletnie nic z tego nie wynika. a przynajmniej jakoś tego nie widzę…
…nie widzę fascynacji, nie widzę chęci oddania hołdu. i może jestem niesprawiedliwy (ale wątpię) – nie widzę w tym nic poza kolejnym odgrzewaniem kotleta, który ludożerka przełknie, strawi i, owszem, wysra – ale trochę zapamięta smak i gdzieś tam po głowie nazwa się pokołacze.
…może byłoby inaczej, gdyby sięgnęli do jakichś utworów nieznanych, zapomnianych, zakurzonych. ale nie – zazwyczaj po najmniejszej linii oporu. w kółko i do zerzygania to samo. no więc – „sny o warszawie”, „wspomnienia” i (żeby było absurdalniej) – „dni, których nie znamy”.
…myśl inżyniera Mamonia jest jest jednak ponadczasowa i prawdziwa – „Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem. […] No jakże może podobać mi się piosenka, którą pierwszy raz słyszę?”.
…więc występy typu tegoroczne opole (nie widziałem całego, bo nie widzę sensu i powodu).
…stąd hurt, platau, stąd (tak!) bednarek i cały ten wysyp badziewnych kowerów, który jacyś mądrale nazywają powrotem do korzeni i „ocaleniem od zapomnienia”.
…otóż – nie potrzebuję tego typu „wydarzeń muzycznych”, żeby zapomnieć o dobrej (albo w jakiś sposób istotnej) muzyce.
…i jak chcę posłuchać Grechuty, to sobie puszczam „niebieski młyn” , a nie jakieś gówienka.
…to nie jest tak, że spać przez to nie mogę, to nie jest tak, że jakoś specjalnie mi na tej pseudoscenie zależy. wkurwia mnie to tylko czasami (ponieważ jest teraz zadymka o to, że minister w prywatnej rozmowie przeklinał, a to język lumpen proletariatu, oświadczam, że jak mnie coś wkurwia, a nie denerwuje będę mówił/pisał, że mnie to wkurwia, a nie denerwuje).
…a najbardziej chyba fakt, że słynne środki masowego przekazu nie puszczają zespołów typu platau i hurt, tylko zespoły typu platau i hurt, które udają, że grają ambitną (acz/bo nie swoją) muzykę…
…niestety – jak na „p.o.l.o.v.i.r.u.s.i.e” – „tak czy siak, nieistotne, ludożerka nie pokuma nic”…
ps. to nieprawda, że o gustach się nie dyskutuje. gdyby się nie dyskutowało, to nie było wymiany zdań i myśli. na żaden temat