Najmądrzejsza Osoba, Jaką Znam, mówi, że jestem mistrzem w narzekaniu i przebija mnie tylko Pan Andrzej, a z wiekiem niebezpiecznie zmniejszam do niego dystans. Bardzo możliwe, że ma rację, jest jednak pewne źródło ogólnonarodowych narzekań, które w żaden sposób mnie nie rusza. Nazywa się telewizja. I dla wszystkich narzekatorów, że telewizja to, że telewizja tamto, mam bardzo prostą radę: NIE OGLĄDAĆ. Bo przecież nie ma sensu. I nie warto. Tak, znam argument: trzeba śledzić, żeby wykazywać manipulacje. Zwłaszcza w TVP, bo publiczna, a kto ma media, ten ma władzę. Oczywistym jest, że te media, które są w rękach aktualnie rządzących, będą pokazywać taki obraz świata, jaki ci rządzący będą pokazać chcieli. Wystarczy spojrzeć na własne podwórko: kiedy czytam „Przegląd Dąbrowski”, dochodzę do wniosku, że w naszym mieście jest tak wspaniale, że już za chwileczkę, już za momencik z kranów popłynie koniak (jak patrzę na rachunki, jest to możliwe), a kiedy wezmę gazetę „opozycyjną” (która się nazywa „gazetą mieszkańców”), okazuje się, że absolutnie wszystko jest tutaj nie tak. I znowu – jak wszędzie – brakuje mi środka. Żeby jedni powiedzieli – „fajne jest to i to, ale należy – powiedzmy – coś zrobić w sprawie szpitala, bo słabo”, a drudzy – owszem – wytknęli błędy związane z funkcjonowaniem „Nemo” czy PKZ, ale równocześnie nie twierdzili, że Dąbrowa leży i kwiczy w sposób całkowity, że wszędzie jest pod górę, a jedyne, co tutaj się chce, to popełnić samobójstwo. Bo często wystarczy przeczytać redakcyjne stopki i nie trzeba otwierać żadnej gazety. Tak, znam zdanie, że „przy pomocy telewizji wygrywa się wybory, więc właśnie po to jest ona władzy potrzebna”. Tyle tylko, że poprzednia władza też miała media publiczne w garści i jakoś nic jej to nie dało. Że nie było manipulacji i otwarcie mówili w „Wiadomościach” o swoich błędach i wypaczeniach? Nie oglądam, więc nie jestem w stanie wskazać palcem, ale bardzo proszę mnie nie rozśmieszać. Tak, znam sakramentalne: „ale to przecież z naszych podatków”. I też się we mnie gotuje, jak czasem zerknę w TV „w gościach” i zobaczę, co się tam za moje pieniądze wyczynia (a wyczynia się zazwyczaj to, że jak sobie pomyślę, że nic głupszego już wymyślić się nie da, okazuje się, że jednak można). Z drugiej strony, jak sobie uświadamiam, ile jest rzeczy, na które idą moje podatki, a które mi się nie podobają, to muszę wtedy przyznać rację J. K.M. Tak więc moją niezgodą na to, co się w telewizjach dzieje, jest ich całkowity bojkot (swoją drogą poważnie – jestem za całkowitą likwidacją telewizji publicznej) i nieodmiennie trzymam się zdania nieodżałowanego Bohdana Smolenia – „Nie oglądaj telewizji, bo będziesz miała w głowie glizdy”. To jest naprawdę bardzo proste rozwiązanie: nie podoba mi się, nie uczestniczę. To tak jak z narzekaniem rodziców na Pierwszą Komunię. Że rezerwacja lokalu, że tylu gości trzeba zaprosić, że tyle roboty, że – przede wszystkim – koszty, koszty, koszty i dla odmiany – drogo. No więc – to wszystko nieprawda! Bo nic nie trzeba. Żaden kościół, parafia, żaden ksiądz nie nakazuje nikomu robić przyjęć na pińcet osób. W drogich lokalach z czekoladowymi fontannami. Nic nie trzeba i wszyscy, którzy wybierają takie, a nie inne rozwiązanie (nieodmiennie kojarzy mi się ono z myśleniem Wiesława Wojnara, bohatera „Wesela” Smarzowskiego), powinni mieć pretensje tylko i wyłącznie do siebie. I koniec. Przeczytałem ostatnio zdanie: „Kościół bierze tylko tyle, ile sami mu damy”. Najmądrzejsza Osoba, Jaką Znam powiedziała, że nie dotyczy ono Kościoła, a po prostu wszystkiego. Robert Strzała PS Pan radny z felietonu grudniowego chyba wciąż sprawdza, czy pobieram kasę i „piszę teksty na polityczne zamówienie”, bo po przeprosinach ni widu, ni słychu.
* „Telewizja, córka diabła/życia mi połowę skradła” – Krzysztof „Docent” Pruciak
Przegląd Dąbrowski, luty 2017