Zawsze, kiedy przechodzimy koło jakichś śmieci niefrasobliwie rzuconych gdziekolwiek, nie szczędzimy niepochlebnych uwag pod adresem sprawcy. Różne padają sformułowania.
Wkaraczamy dziś na przystanek autobusowy. Na ławce wśród innych ludzi siedzi chłopak (fachowe oko mówi, że lat ok.15-16), je słonecznik i łupiny rzuca sobie pod nogi. Powierzchnia pokryta dosyć pokaźnie. Rzuca sobie, szpanuje i ma wszystko gdzieś. Na jego nieszczęście nadchodzi Iga. Patrzy na łupiny, na chłopaka, jeszcze raz na łupiny i na cały głos rzuca:
– Mamo! Patrz jaki cymbał!
Ludzie na przystanku w śmiech, rodzice – konsternacja, cymbał – purpura, schowanie słonecznika do kieszeni i ucieczka na drugi koniec przystanku.
Czyli – da się!