…marka
– Kupimy Fortke. – Co? – Fortke… – A co to jest? – Autko tak się ziwa. – Jak? – Fortka. I wtedy zauważyliśmy na parkingu Forda. Forda Ka.
– Kupimy Fortke. – Co? – Fortke… – A co to jest? – Autko tak się ziwa. – Jak? – Fortka. I wtedy zauważyliśmy na parkingu Forda. Forda Ka.
– Co to jest? (etap tego pytania jest akurat) – Śmietana. Tylko taka w kubeczku. – JACIE!
Trzy minuty po zejściu z nocnika: – SIKU!!!!!!!!!! – Znowu? – Nie. Zjobiłam przed chwilą
Kiedyś w jajku niespodziance było coś, co nieopatrznie nazwaliśmy „dziadostwem” (notabene często znajdują się tam rzeczy, które można wpisać w tę kategorię). Coś na szczęście dość szybko zginęła. Dziś się znalazła. Pod wersalką. Iga akurat bawiła się plastikową figurką szumnie nazywaną „Myszką”. – Patrz, co się znalazło. – Cześć Dziadoftfo, jestem Myszka.
– Iga, co to jest? – Ucha! – Uszy. – Nieważne, tato…
– Jaki samochód byś chciała miec? – Opela. – Opla. – Opla nie.
Maciek się rozłożył na wersalce. Zajął sporą jej częśc. Iga: – Złaź. – Zaraz. Poleżę sobie chwileczkę. – Natychmiast.
Wracamy ze sklepu. Iga oczywiście niesiona „na barana”. – Mogłabyś na chwilę zejśc i iśc na nogach? – Nie. – Dlaczego? – Ciężko mi.
Wchodzimy. Iga w ksyk, w sloch, w lament. Dentystka: – Masz tu Igusiu kolorowankę. – Klejki daj. Tystko!